czwartek, 1 czerwca 2017

Książkowe wspomnienia na Dzień Dziecka

Z okazji Dnia Dziecka postanowiłam sobie przypomnieć moje ulubione książki z dzieciństwa, myślałam o stworzeniu rankingu, doszłam jednak wniosku że trudno będzie wybrać tą jedną ulubioną książkę. (tym bardziej, ze dzieciństwo to jednak kilka dobrych lat, i trudno porównać to co urzekało 5-latkę z tym, co poruszało 12-latkę). W związku z tym uporządkowałam je mniej więcej chronologicznie, według czasu w jakim miałam przyjemność je poznać.

Jeśli nie macie jeszcze prezentów na dzień dziecka, może ten wpis posłuży Wam, za inspirację. Choć większość książek dla mojego pokolenia nie będzie okryciem, dla współczesnych dzieci, mogą być wciąż jeszcze nie odkrytymi perełkami.

Zacznijmy od tego, że dom moich rodziców pod pewnymi względami przypomina dom Borejków z książek Małgorzaty Musierowicz. Główne podobieństwo to, to że wszędzie są książki! Nie dziwi więc fakt, że od najmłodszych lat lubiłam je przeglądać, a później czytać.

W dzieciństwie, kiedy jeszcze mi i mojemu bratu czytanie nie szło zbyt dobrze codziennie wieczorem  przed snem czytali nam rodzice albo dziadek. Ten okres z oczywistych powodów pamiętam najsłabiej, choć wiem, że były trzy książki, które czytano nam najczęściej - nasze ulubione, były to:

1) 366... i jeszcze kilka opowieści o przyrodzie -Anne-Marie Dalmais
2) Biblia dla dzieci - mieliśmy kilka wersji
3) ... - niestety nie pamiętam tytułu jednej z książek, może ktoś z Was ją zna?!

Była to bajka o Kajtku (który był zwierzątkiem, ale zupełnie nie umiem sobie przypomnieć jakim) i mieszkał z 2 borsukami, książka zaczyna się od przeprowadzki i podzielona jest na rozdziały, z których każdy to osobna historia, wydawało się, że być może były to "Leśne Opowieści", ale niestety nie udało mi się znaleźć w internecie, żadnych informacji. Pomożecie? Może ktoś coś pamięta?

Nie mogłabym nie wspomnieć o moim ukochanym Kubusiu Puchatku - A. A. Millne, czy Małym Księciu - Antonie de Saint-Exupery (do którego wciąż regularnie wracam!).

Kiedy trochę podrosłam i samodzielne czytanie stało się już normą moje serce przejęły Dzieci z Bullerbyn - Astrid Lindgern,  jak ja marzyłam o takich przygodach i takiej przyjaźni! Moje kolejne ulubione lektury, były dość typowe jak dla dziewczynki w takim wieku, była to cała seria książek o Ani z Zielonego Wzgórza (do dziś honorowe miejsce w moim pokoju w domu rodzinny zajmuje, ta seria w przepięknym wydaniu w grubej oprawie), a chwilę po Ani pani Małgorzata Musierowicz wciągnęła mnie w świat swojej Jeżycjady, Borejkówny dorastały razem ze mną!

Mimo tych typowo damskich upodobań literackich, nie zabrakło mi czasu, także na nieco bardziej "męskie" lektury. Do dziś pamiętam łzy kiedy umierał Nemeczek w Chłopcach z placu broni Ferenc Molnar, a polski autor Zbigniew Nienacki swoją serią o Panu Samochodziku,  zaszczepił we mnie miłość do przygody, zagadek, tajemnic i... historii.

A jakie są Wasze ulubione książki z dzieciństwa?



środa, 24 maja 2017

Recenzja Filmu - Porywy serc

Wczoraj wieczorem potrzebowałam odpocząć, szukałam więc jakiegoś lekkiego filmu. Szczerze mówiąc przeglądałam komedie romantyczne, lekko sama sobą zażenowana, bo ile razy można oglądać ten sam film?! I tak trafiłam na "Porywy serc".

Tytuł akurat mnie odrzucił bo bałam się, że to dopiero będzie romansidło, ale po kilku pierwszych scenach stwierdziłam, że fabuła w ogóle nie przypomniała czegoś w stylu "komedii romantycznej". Do tego Jamie Dornan.. no to można oglądać, nie?

I tak wciągnęłam się w film, i choć przyznaję, że gra aktorska szczególnie Jamiego nie powala, i z pewnością nie jest to kino akcji to film warty jest poświęcenia 1,5h  z życia. Fabuła wciąga, owszem są pewne momenty, w których dość łatwo przewidzieć co będzie działo się za kilka chwila, ale po chwili znów nie wiesz jaką decyzję podejmą bohaterowie. Poczucie humoru to też z pewnością duży plus filmu szczególnie, że więcej humoru pojawia się w pierwszej części filmu, która bez niego mogła by wydawać się nieco nudna i przydługawa, a tak jest jest przyjemna. Film inspiruje (przynajmniej mnie!) do przemyślenia co w życiu jest najważniejsze, i dla czego warto ryzykować.

Dziś zaglądając na filmweb (link do filmu) przeczytałam w kategorii: Komedia, Romans.. hym.. Romans - niezaprzeczalnie miłość jest istotnym wątkiem filmu. Komedia.. no cóż przyznam, że kilka tekstów bardzo mnie rozbawiło, ale to jeszcze nie powód żeby kwalifikować film do tej kategorii to świadczy tylko o poczuciu humoru twórców, a nie kategorii filmowej. Za to stanowczo w opisie zabrakło mi - Obyczaj.

Zauważyłam też opinie, że film się ciągnie i jest jak flaki z olejem. No cóż w kategorii obyczaju myślę, że prędkość akcji jest dokładnie taka i to jest dobre, jeśli porównamy z filmami akcji czy komediami romantycznymi (poznać, porzucić, wrócić do siebie) to faktycznie jest wolniej, ale to nie jest minus.

W każdym razie, jeśli lubicie filmy o miłości, a równocześnie nie koniecznie chcecie oglądać dziesiąty raz "Pokojówka na Manhatanie", "Pozew o miłość" itp. to ten film może się Wam spodobać!


poniedziałek, 1 maja 2017

"Milion Cudownych Listów" Jodi Ann Bickley

Właśnie skończyłam czytać książkę, na którą trafiłam zupełnie przypadkiem. Dokładniej to trafiła na nią moja mama tuż przed świętami, a ja szybko ją porwałam. 

Historia Jodi niewątpliwie porusza, zderzenie z cierpieniem człowieka szczególnie tak młodego, który z założenia w naszym wyobrażeniu powinien być pełen sił i zdrowia, nie jest łatwe. Ja akurat zmierzałam się z nią ze szpitalnego łóżka co z pewnością ułatwiło mi utożsamienie się z nią. Choć w moim wypadku choroba nie jest tak poważna po prostu dopadła mnie dość niespodziewanie i nieco przytłoczyła.

Przyznaję, że był moment, w którym myślałam, że przez książkę nie przebrnę, wiedziałam ze Jodi nie pisze jej aby mnie przytłoczyć więc spodziewałam się że ostatecznie w gąszczu trudnych doświadczeń i upadków pojawi się nadzieja, nie mniej jednak bałam się, że książkę porzucę przed tym momentem. Co niestety zdarza mi się dość często. Na szczęście udało się dotrzeć do przełomu! Nie żałuję! 

Złośliwi mogą zarzucać, że historia i pisane przez Jodi listy zakrwają o banał. Problem jednak polega na tym że właśnie takiego banalnie prostego przejawu dobroci, nadziei, miłości totalnie dziś potrzebujemy.

"Uczy się nas, że okazywanie uczuć to wyraz słabości, ale ja się z tym nie zgadzam. Szczerość i dobroć nie są czymś z czym należy walczyć."

Mnie osobiście książka zainspirowała do prostego okazywania dobra i troski! Od dłuższego czasu zabierałam się do napisania kilku listów, zarówno do bliższych znajomych (bo jakie to dziś rzadkie i miłe w stercie rachunków odnaleść prawdziwy list) jak i wysłania kilku listów w celu wsparcia obcych ludzi, których podziwiam. Akcja Jodi nie jest inicjatywą odosobniona, wiele fundacji i stowarzyszeń dzisiaj zachęca do takiej aktywności.

Mam nadzieję, że tym razem już nic mnie nie odwiedzie od planu i już za kilka dni będę mieć okazję pidzielić się z Wami moimi listami!

@Jodiannbickey #onemilionlovelyletters #znajdźdobro


środa, 14 września 2016

Sport to zdrowie!


Też nie cierpisz tego zdania tak samo jak ja?! Szczególnie kiedy powtarza je mama lub koleżanka wymownie przyglądając się Twojej figurze?!
Mimo że jestem osobą bardzo aktywną, wcześnie rano wstaję, chodzę spać późno, dużo gadam, robię kilka rzeczy równocześnie, wszędzie mnie pełno i z pewnością znając mnie nie określił byś mnie mianem leniwej, to jednak jeśli chodzi o jakąkolwiek aktywność fizyczną to niestety od lat było nam nie po drodze.

Podejmowałam sporadyczne próby wprowadzenia ruchu w moje życie. Szczególnie że ostatnio fit moda rozwija się w błyskawicznym tempie. Głównie oglądałam programy Chodakowskiej z paczką chipsów. (Tak też bywało!) No dobra.. kupiłam karnet na siłownie, zumbę, basen, próbowałam biegać.. udawało mi się wytrwać maksymalnie kilka tygodni. Usprawiedliwiając się powtarzałam że po prostu nie każdy jest stworzony do sportu, i zwyczajnie mi w przeciwieństwie do większości znajomych nie sprawia to przyjemności.
Przełom nastąpił tej wiosny!

KUPIŁAM ROWER

Chwilę dojrzewałam do tej decyzji (o samym wyborze roweru napiszę w innym poście), czytałam rozważałam i ostatecznie podjęłam decyzję! Trochę się jej bałam w końcu zakup nowego roweru z pełnym oprzyrządowaniem to dużo większy wydatek niż karnet na siłownię czy basen, więc głupio było by wydać takie pieniądze a rower rzuć w kąt.

Tak się jednak na szczęście nie stało i rozpoczęło się moje wielkie rowelove!

Po 10 godzinach w pracy i masie obowiązku do wypełnienia z radością uciekam z domu na kilka godzin podziwiać świat z perspektywy dwóch kółek! Wyrzucam z siebie emocje, męczę mięśnie, odprężam głowę, wyjeżdżam za miasto więc dodatkowo rokoszuję się pięknymi widokami!

Ale co najważniejsze zmieniłam zdanie na temat sportu! Sama nie wierzę jeszcze do końca, że to piszę! Ale tak! Uważam, że każdy z nas jest stworzony do wysiłki fizycznego i każdemu z nas on służy. Jedni po prostu są do tego bardziej przystosowani i czerpią przyjemność z wielu dyscyplin, a im bardziej są wymęczeni tym szczęśliwsi. Inni natomiast (tak jak ja) potrzebują długo dłużej poszukać "Siebie" w tym obszarze. Ważne jednak, żeby się nie zniechęcać! Wierzę, że każdy z nas jest w stanie znaleźć dyscyplinę, która sprawi mu przyjemność jednocześnie dobrze wpływając na ciało. 

SPORT TO ZDROWIE

I żeby było jasne! Daleko mi do fitfreaków, a wręcz jestem zagorzałą ich przeciwniczką! W życiu nie będę chodzić na siłownie 5 razy w tygodniu bo zwyczajnie za bardzo kocham życie! Ale z racji, że je kocham chcę żeby trwało jak najdłużej! A to wymaga zadbania nie tylko o swoją duszę, ale także o swoje ciało. Nie zniechęcaj się więc niepowodzeniami, albo tym że nie lubisz zumby, mimo, że koleżanki ją kochają. Szukaj dalej! Wypróbuj coś nowego! Nie lubisz się pocić? Idź na basen ciężko spocić się w wodzie ;) a może przyjemne z pożytecznym? I wybierzesz się na zajęcia z samoobrony, a tym samym pokochasz sztuki walki? A może tak jak ja pokochasz dwa kółka? 

Nie wiem! Ale wiem, że warto! Kiedy już przezwyciężysz pierwsze zmęczenie i poczujesz endorfiny nie będziesz żałować! Kibicuje Ci!

Bloglovin

Follow my blog with Bloglovin Postanowiłam ułatwić sobie i Tobie korzystanie z mojego bloga! Zapraszam do folowania także przez bloglovin!

sobota, 27 sierpnia 2016

Myśliciele i Działacze


Nie przepadam za jednoznacznymi definicjami i klasyfikacjami dotyczącymi ludzi. Z założenia człowiek to twór o ogromnych możliwościach adaptacyjnych i zdolności twórczej. W związku z czym ma niesamowite możliwości ewolucji i zmiany. Większość prób klasyfikacji, podziału na grupy i zdefiniowania tych grup, będzie więc naznaczona zawsze uproszczeniem i pominięciem.
Jednak w związku z tym, że każdy z Nas jest inny potrzebujemy pewnych ram i uogólnień, takich żeby móc się spotkać i zrozumieć. Na potrzeby bloga "stworzyłam" więc dwa typy ludzi! (hoho! stałam się twórcą ludzi! ;) )
Przedstawiam Wam więc Myśliciela i Działacza! Zaprzyjaźnijcie się, bo od teraz będziecie się spotykać co jakiś czas! Kim są?

DZIAŁACZ
Zacznijmy więc od Działacza!
Działacz to człowiek nie potrafiący usiedzieć na miejscu, jego życie pełne jest akcji, cały czas coś planuje, zmienia, tworzy... po prostu działa! Życie dla niego to ruch!  Bywa chaotyczny ale nigdy nudny. Myślicieli postrzega jako niezdecydowanych asekurantów, na przemian próbuje ich motywować lub ignorować. Jednak w głębi duszy często musi przyznać że podziwia Myślicieli za ich wewnętrzny spokój, wytrwałość i stabilność

MYŚLICIEL
Myślicie to ludzie którzy do wszystkiego podchodzą z dystansem i rozwagą. Raczej nie podejmują nagłych intensywnych decyzji. Żyją spokojnie, w pozornej akceptacji otaczającej ich rzeczywistości. Pozornej bo w gruncie rzeczy często zwyczajnie po ludzku czują się zagubieni i rozdarci, choć na zewnątrz wydają się być bardzo stabilni. Działaczy podziwiają za spontaniczność i brak wątpliwości.
Nikt z nas nie jest w pełni działaczem ani w pełni myślicielem. Szczerze mówiąc zwykle mamy w sobie obydwu! Problem jest taki, że ponieważ są inni to także, inaczej widzą świat, a  kiedy widzą go inaczej to często zaczynają ze sobą rywalizować, próbując sobie udowadniać, który widzi dokładniej i lepiej. Co więcej ponieważ "przeciwieństwa się przyciągają" a już na pewno wśród inteligentnych ludzi fascynują, często właśnie na bazie takie typu przeciwieństwa budujemy związki. Należy też wspomnieć, że w związku z procesem dojrzewania w życiu, z Działacza nagle stajemy się bardziej Myślicielem, i odwrotnie! Bywamy wtedy bardzo zagubieni. Umiesz rozpoznać kiedy, który z nich dochodzi w Tobie do głosu? Przyjrzyj się sobie i spróbuj ich rozpoznać? A może jak zawsze łatwiej Ci dostrzec te typy w otaczających Cię innych ludziach?

Dlaczego w ogóle dzielę się z Tobą "moim typami"?

Właśnie z powodu tej "rywalizacji", która powstaje między Myślicielami i Działaczami. W codziennym, życiu i relacjach ciągle zderzamy się z obydwoma nie dość że "walka" toczy się wewnątrz nas to dodatkowo na zewnątrz! Walka często bezsensowna, więcej na niej tracimy niż zyskujemy. Odpowiedzią, na nią jest komunikacja. I tu jest pies pogrzebany! Dlaczego? Myśliciele i Działacze inaczej komunikują! W związku z tym inaczej trzeba do nich mówić aby być zrozumianym. Inaczej słuchać, inaczej zachęcać i motywować. Rady, które udzielasz Działaczowi, mogą zabić Myśliciela i odwrotnie! Dlatego ważne jest aby nauczyć się ich sprawnie rozpoznawać i właściwie reagować!

W kolejnych postach będę Ci opowiadać o zmaganiach głównie Działaczki, czasem Myślicielki ze światem! Mam nadzieję, że znajdziesz inspirację do pracowania nad Sobą i Swoją komunikacją!

wtorek, 23 sierpnia 2016

Jak zacząć pisać pracę magisterskę?



"Nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku." Właśnie nadszedł cza na Twój pierwszy krok i nie wiesz jak zacząć? Zapraszam, więc do lektury!

Udało się! Dotarłam! Przebrnęłam! Skończyłam! No... dobra.. prawie skończyłam.A jak wszyscy wiemy - PRAWIE - robi różnice. Po wytrwałej walce o tytuł magistra (8 lat!) dotarłam w końcu na ostatnią prostą! Przede mną już TYLKO praca magisterska! 

No właśnie... TYLKO.. szkoda tylko, że to moje tylko trwa już od kilku miesięcy bez zamian.

Większość z nas ma problemy z tego typu pracami, szczególnie jeśli jesteś jak ja inżynierem, i tworzenie dłuższych tekstów na jakikolwiek temat przez ostatnich kilka lat Cię nie dotyczyło. Dodatkowo sprawy nie ułatwia fakt, że często uczelnie nie przewidziała w swoim planie dodatkowych zajęć na konsultacje czy pisanie. Do tego studia szczególnie na swoim końcowym etapie nie są dla wielu z nas jedynym obowiązkiem, część z Was ma już pewnie rodziny, a znaczna większość pracuje. Coraz trudniej jest więc znaleźć kilka wolnych godzin z rzędu i pisać. 

Co więc możesz zrobić, żeby w końcu zabrać się do pracy i osiągnąć sukces?! Mam dla Ciebie kilka rad, które sama stosuję.. i muszę przyznać że działają!


1. TEMAT I PROMOTOR
Zaczniemy całkiem od początku (bo nie wiem na jakim etapie jesteś!) wybierz temat i promotora! Wybierając temat zwróć uwagę na to czy Cię interesuje, czy masz już jakąś wiedzę w tym obszarze, jaka jest dostępność materiałów. Bardzo ważne jest złożenie szczególnie pierwszego i trzeciego czynnika, bo co z tego że materiały do pisania są łatwo dostępne, jeśli Ciebie zupełnie to nie interesuję! Będziesz się męczyć, a to z pewnością nie ułatwi zadania. W drugą stronę może być nawet gorzej, wielu ambitnych studentów wybiera tematy ciekawe, które budzą ich zainteresowanie, i w połowie pracy dochodzą do wniosku, że w zasadzie ich materiały się wyczerpały i co dalej?! Pamiętaj, że prace magisterskie i inżynierskie pisane na polskich uczelniach to w dużej mierze praca odtwórcza, na zdobytych źródłach a własne wnioski przedstawiasz w zaledwie jednym najczęściej jednostronnym podsumowaniu! 

Promotor, tutaj sprawa, też nie jest łatwa, wiadomo Ci najlepsi szybko wypełniają swoje listy, dodatkowo na wielu uczelniach wprowadzane jest kryterium średniej ze studiów, które decyduje o tym, kto ma pierwszeństwo przy wyborze. Pamiętaj też, że często Promotor=Temat! Wybieraj rozsądnie! Co z tego, że uwielbiasz poczucie humoru faceta i w związku z tym świetnie bawiłeś się na jego zajęcia, jeśli nie masz pojęcia o czym były? Albo co z tego, że podobały Ci się zajęcia, i nawet masz wiedzę, ale twój promotor to nieogarnięty artysta, który wiecznie zapomina o datach i terminach, a na dodatek gubi prace. Sprawdź też dostępność promotora! Będziesz potrzebował się konsultować i spotykać! Jeśli w semestrze, w którym piszesz prace jest na uczelni 3 razy łatwo nie będzie! Znajdź kogoś kto jest dostępny, i ogarnięty, a do tego tematy w jakich się obraca są Ci bliskie! Będziesz już prawie w połowie sukcesu!


2. ZAPLANUJ
Niby takie proste, a tak a prawdę to jest właśnie punkt w którym najczęściej ponosimy porażkę! Nie wiemy ile czasu będziemy potrzebować na pisanie, ciężko jest więc nam właściwie zaplanować pracę. No trudno, ja też na tym etapie nie wiem ile będę potrzebować czasu, ale stwierdzam, że wystarczająco dużo już go zmarnowałam, więc po prostu zacznę, decyzję "ile?" podejmę w trakcie.

Jak zaplanować pisanie? Zacznij od tego, że wpiszesz to swój kalendarz. Masz czas raz w tygodniu? Ok! Niech to będzie raz w tygodniu! Ale wpisz to w swój kalendarz! Nie umiesz pracować w dużych blokach czasu? Wolisz codziennie poświęcić 40 minut? Ok! Ale wyznacz sobie godzinę i wpisz to w kalendarz!

Jeśli nie potrafisz zmobilizować się sam powiedz o swoim planie bliskim. Ja mam niestety tak, że samą siebie całkiem dobrze potrafię oszukać, ale kiedy powiem, już komuś z moich bliskich, że np. na wtorek zaplanowałam pisanie magisterki, to głupio mi potem powiedzieć, że nic nie zrobiłam! Czyli działa!


3. ZORGANIZUJ MIEJSCE
Przyznam, że nieczęsto uczę się przy biurku, w ogóle poza pracą bardzo rzadko przy nim siadam. W tym jednak wypadku, muszę zmienić moje nawyki. Nie ma co gadać, długą pracę najwygodniej pisze się siedząc przy biurku, lub stole na wygodnym krześle. Przygotuj sobie takie miejsce! Idealnie jeśli masz swoje biurko i możesz na nim przygotować i przechowywać wszystkie niezbędne przybory i materiały, a jeśli do tego masz jeszcze przed sobą tablicę, na której możesz przypiąć dodatkowe notatki o tym lepiej! 

W ten sposób wszystkie niezbędne rzeczy leżą w jednym miejscu uporządkowane, a Twoje pisanie zaczyna się od tego, że siadasz i piszesz, a nie przez pół godziny szukasz notatek, długopisów i karteczek samoprzylepnych po mieszkaniu. Jeśli dobrze zorganizujesz swoje miejsce pracy i będziesz na nim utrzymywać porządek, będzie ono stale gotowe na Twoją pracę! A to zachęca do pisania!


No dobra! Na tym etapie to wszystko czego potrzebujemy! 
Ja temat i promotora wybrałam już dawno! Teraz po kilku miesiącach w końcu udało mi się wpisać w kalendarz kiedy będę pisać pracę - wtorkowe popołudnia, zaplanowałam duży 4 godzinny blok! Do tego posprzątałam na moim biurku i przygotowałam wszystkie niezbędne przybory, żeby zacząć! Zobaczymy jak mi pójdzie! Dam Ci znać!
Ogarnijmy się i bierzmy się do pracy!  
Powodzenia!